poniedziałek, 27 czerwca 2016

Nigdy nie ma tak, jakby się chciało...



Czerwcowym kolorkiem w zabawie u DANUSI jest kolor jagodowy. Owoc jagody niby ma kolor granatowy z niebieskawym odcieniem, ale po zjedzeniu nasze zęby i język stają się fioletowe. Nie przepadam za jagodami. A już na pewno będąc w lesie, nie zjem ani jej zerwanej prosto z krzaczka, bo nie chciałabym narazić swojego zdrowia na groźnego pasożyta 


Zbierać jagód też bym nie mogła, bo ,,obskoczyłyby” mnie chyba wszystkie komary. W mojej szafie znalazłoby się parę granatowych rzeczy, ale niezbyt często je noszę.
Pracą jaką wykonałam do zabawy jest właśnie jagodowy krzaczek. A tak naprawdę, to obrazek, który namalowałam w Photoshopie. I można powiedzieć, że ręcznie, bo zanim ,,wylukałam” narzędzia, które zrobiłyby to za mnie, to jagodowy krzaczek był już gotowy. Trochę mi się tam przy tym rysowaniu ręka zatrzęsła, ale chyba tak źle nie jest... Zawsze mogło być gorzej;) No, ale to pierwsze i chyba nie ostatnie moje dzieło, bo przyznam szczerze, że bardzo mi się spodobało;)


Gdyby Danusia nie zaakceptowała tego ,,dzieła”, to na wszelki wypadek zrobiłam bransoletkę z fioletowych koralików, zaś sznureczek jest koloru pistacjowego.


bransoletka drewniane, fioletowe koraliki makrama

Przysięgam, że koraliczki są jagodowe, tylko nie wiem dlaczego na zdjęciach wyszły inne? No, ale cóż... Nie każdy kolor wychodzi na zdjęciach taki, jaki jest w rzeczywistości... No bo nigdy nie ma tak, jakby się chciało...

piątek, 24 czerwca 2016

Bezkolcowa różyczka



Po raz pierwszy zmierzyłam się z pianką foamiran. Nie korzystałam z żadnych warsztatów. Obejrzałam jedynie jakiś tutorial , aby zobaczyć sposób podgrzewania pianki. Spróbowałam i ja. Tyle, że nie użyłam żelazka, lecz prostownicy. Oczywiście, jeden wycięty płatek kwiatka mocno mi się skurczył podczas podgrzewania, więc wykorzystałam ciepło swoich rąk. I okazało się, że pianka świetnie kształtowała się:)

Kto miał już z nią do czynienia, ten wie, że jest bardzo przyjemna w dotyku. Można malować ją wszelkiego rodzaju farbami, pastelami etc. Oczywiście można zakupić foamiran różnokolorowy, ale ja wolę nadawać barwy swoimi sposobami. Dlatego też wolę białą piankę. Do barwienia płatków różyczki użyłam olejnych pasteli, bo fajnie się je rozprowadza. Błędem było pomalowanie listków farbą do porcelany. No, ale przecież człowiek uczy się na błędach... Myślę, że kolejna różyczka, bądź różyczki będą zdecydowanie ładniejsze.

Jeżeli ktoś jest zainteresowany zakupem pianki, polecam sklep CREATIKON PAPIEROWY
bo można tam nabyć wszystkie kolory pianki foamiran. A dodatkowo dłutka i formy, które są bardzo przydatne do tworzenia . Ponadto można nabyć tam wiele fajnych rzeczy, bardzo przydatnych do robienia karteczek i nie tylko, bo można też zapisać się na warsztaty, które pozwolą lepiej poznać technikę tworzenia pięknych kwiatów;)

A teraz pokażę Wam swoją różyczkę, a następnie wzornik z próbkami foamiranu, dostępnymi w sklepie Creaticon;)

Róża foamiran, ręcznie robina



Róża z pianki foairam pastele olejne

A tak wygląda pierwsza strona wzornika. Piękne kwiaty tworzy właścicielka sklepu, a zarazem organizatorka warsztatów;) Zainteresowanych odsyłam na Fb, gdzie można obejrzeć więcej jej twórczości i nie tylko;) 

 



                                                                                                                                                                  

środa, 15 czerwca 2016

Taki dzień się zdarza raz...



Tak długo czekałam na dzień spotkania z naszymi, wspólnymi koleżankami, które znane mi były jedynie z bloga. No przecież nie widziałam ich w rzeczywistości... Widziałam jedynie ich ,,mordki”na miniaturowych fotkach zamieszczonych na blogach. Co prawda, ich rozbrajające komentarze pod moimi postami, dawały mi dużo do myślenia. Wiedziałam, że są to osoby, które ,,nadają” na tych samych częstotliwościach co ja;) No i wystarczyło rzucić hasło, by zaplanować dzień spotkania. A, że padło na Poznań, trudno... Trochę daleko, ale gdyby padła propozycja ,, kierunek Berlin”, też bym pojechała;) 



Przeżywałam ten dzień jak ,,mrówka okres”. Nie dość, że wstałam za wcześnie, bo spać mi się już nie chciało, to jeszcze pomyliłam godziny odjazdu pociągu... Także dwie i pół godziny spędziłam na dworcu Warszawa Centralna, plus trzy godziny jazdy do Poznania;) Ale czego się nie robi, dla tak wspaniałych dziewczyn jak HANIA, ANIA i DANUSIA;)



Kiedy wreszcie dojechałam do Poznania, musiałam szukać Danusi i Hani, bo na Anię musiałyśmy trochę poczekać. Szukałam więc kasy nr 1, przy której umówiłyśmy się. Znalazłam jedynie cztery kasy z numerami od szesnastego do dziewiętnastego?! A na dodatek na dworcu zachodnim?! Nie wiem jakim cudem tam się znalazłam, ale nieważne. Musiałam przecież odnaleźć dziewczyny i jeszcze ich rozpoznać?! W tym miejscu chylę czoła telefonii komórkowej, bo dzięki rozmowie z Danusią trafiłam do kas. Ale rozmawiałam z nią z odległości dwóch metrów?! I z tym telefonem przy uchu niemalże wlazłabym na nią, gdybym nie usłyszała jej ,,rechotania”?! Nie da się opisać, jakie było nasze powitanie?! To trzeba było widzieć?! No, ale brakowało mi jeszcze Hani? Rozpoznałam ją dopiero wówczas, kiedy zbliżyła się z kamerą?! Widziałam ją wcześniej, ale myślałam, że jakaś dziewczynka sobie coś tam nagrywa? Po powitaniu oczekiwałyśmy na przyjazd Ani. No, ale przecież trzy szalone dziewczyny nudzić się nie mogły? Więc uknułyśmy plan powitania Ani;) Danusia stała na czatach, żeby nam ją wskazać, Hania kryła się po kątach z kamerką, a ja w czarnej czapce z daszkiem i ciemnych okularach czyhałam na Anię latając po dworcowej poczekalni w tę i z powrotem. Bo przecież nie wiedziałyśmy z której strony wejdzie? Co było dalej opisywać nie będę, bo nasza fotoreporterka HANIA uchwyciła ten moment, także możecie to zobaczyć na jej blogu;) Natomiast ANIA dokładnie opisała powitanie Hani ze mną na plecach;)

A potem było zwiedzane. Chwilami już miałam dosyć tej ,,wędrówki ludów”, bo moje najwygodniejsze ,,cichobiegi” dały mi ,,popalić”, no ale jakoś tam wlokłam się za dziewczynami;)

                     Nie pamiętam co tak rozbawiło mnie i Hanię? Chyba dwa tańczące koziołki;)



Była też nauka makramowych supełków przy aromacie świeżutkiej mięty i cytrynek;) Ciekawa jestem, ile z tej nauki zostało mi w głowie? Były też poranne ćwiczenia, czyli ,,brzuszki”, były ciekawe wykłady dr Danuty W. na temat zdrowego żywienia etc. Jednym słowem było super! I pomyśleć, że ja ,,nocny marek” poległam na ,,placu boju” pierwsza i zasnęłam, niczym ,,królewna Śnieżka”?! I teraz mogę jedynie domyślać się, ile ciekawych rzeczy mnie ominęło przez to zaśnięcie, co widać na poniższej fotce... Danuś chyba ćwiczyła te brzuszki do rana, bo oprócz moich butów, mnie jeszcze nie widać?


W niedzielę odpoczywałyśmy na leżaczkach wśród zieleni, przyjemny wiaterek chłodził nasze ciała, ale czas rozstania nadchodził jak złodziej... Och, jaka przykra była myśl o tym... Mam jednak nadzieję, że nasze następne spotkanie, będzie dłuższe;) 

Te dwa dni spędzone z tak wspaniałymi dziewczynami, będę wspominała do końca życia;) Hania jest wspaniałą organizatorką, przewodnikiem i opiekunem. Ania jest osóbką praktyczną, miłą i ciepłą. Danusia to taka ,,trajkotka”, ale da się wytrzymać.;););) Ta jej gadatliwość ma ogromne korzyści zdrowotne;) Jednym słowem: dziewczyny są cudowne, tryskają poczuciem humoru, można z nimi porozmawiać na wszystkie tematy, powygłupiać się i ubawić na całego;) Fajnie, że każda z nas opisuje swoje odczucia. To spotkanie jako pierwsza opisała Ania, dzisiaj Hania, teraz ja. I jeszcze oczekujemy na relacje Danusi;)

No, przecież nie byłaby sobą, gdybym czegoś nie ,,zmalowała"... Leżak mi się złożył... Chyba to jakiś chiński wyrób...;) Ale na szczęście trawa nie łaskotała mnie tu i ówdzie;)


ANIU, HANIU i DANUSIU, dziękuję Wam z ten wspaniały weekend, za cudowne, razem spędzone chwile, za to, że znalazłyście czas na to spotkanie, że przyjechałyście z różnych stron Polski, by wzmocnić naszą przyjaźń;) Jesteście wspaniałe i kochane! Następnym razem pojadę z Wami nawet do Arabii Saudyjskiej!






 

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...