sobota, 31 maja 2014

Najrozkoszniejsze wyzwanie



Okazało się, że jestem strasznym gamoniem. A dlaczego? Zaraz się dowiecie... Otóż moja ,, wspaniała nauczycielka’’, ,,instruktorka”, osoba, która nawiązała ze mną  pierwszy kontakt tuż po założeniu przeze mnie bloga, dzięki której pokonałam  pierwsze bariery blogowania – czyli Beatka, zorganizowała fantastyczne wyzwanie na swojej stronie http://www.vademecumblogera.pl/2014/05/wyzwanie-fotograficzne.html#.U4kOrXYQMoE. p.t.,,Najrozkoszniejsze mordeczki w całej blogosferze’’. Super wyzwanie! Zwłaszcza dla tych, którzy chcieliby pokazać fotki swoich pupili. Oczywiście zamieściłam sporo fotek, ale przecież jak w każdym wyzwaniu powinnam podać informacje dotyczące organizatora wyzwania i adres bloga, w którym zamieszczam fotki. A ja tego nie zrobiłam?! Najmocniej przepraszam organizatorkę, czyli Beatkę, a w rekompensacie przedstawiam fotkę mojego pupila Alexa, który smacznie sobie zasnął, kiedy ślęczałam przy komputerze... I to na moim miejscu?!



















Mam nadzieję Beatko, że zrehabilitowałam się;) Przepraszam i pozdrawiam Cię gorąco;)

P.S. Ten komentarz zamieszczam również na drugim swoim blogu Fotopstryczek, adres fotkimargotki.blogspot.com


wtorek, 27 maja 2014

Brzozowy świecznik



Ja, to jak ten struś ,,pędziwiatr". Wszystko biegiem i na ostatnią chwilę... Bo tak naprawdę, to tym razem miałam zrezygnować z udziału w kolejnym wyzwaniu Danusi, ale coś nie dawało mi spokoju, więc postanowiłam zrobić ten świecznik. Jaki by nie był, to przynajmniej pokażę, że nie jestem leniwcem;) Co prawda, do końca wyzwania u Danusi jeszcze trzy dni, ale ja już dzisiaj od samego rana wierciłam dziurę i dziurki w kawałku brzozy, którą w ubiegłym roku przywiozłam z lasu, bo a nuż do czegoś mi się przyda. No i przydał się;) Lubię prostotę i oryginalność, więc poza klejem (na gorąco oczywiście) w moim świeczniku nie ma niczego sztucznego.

 









































W moim świeczniku są dwa miejsca na wkłady i na górze otwór na jedną świecę.

A tak przebiegała moja praca;



















Do okrągłego ścinka brzozy przykleiłam na gorąco grubszy kawałek brzozy. Wywierciłam otworki na patyki, bo owy kawałek brzozy nie posiadał gałązek i wcisnęłam je, uprzednio smarując klejem.
























To samo zaczęłam robić z szyszkami. Kręciłam nożycami otwory, żeby nadziać ich na wystające patyczki, ale później zmądrzyłam się...



















No i po co to nabijanie na patyki, skoro te szyszki można przykleić klejem z pistoletu?! A podobno kobiety mają siódmy zmysł techniczny... Jak widać, mnie dzisiaj ten zmysł zawiódł;)
























Na podstawie i na gałązce przykleiłam muszle. Pomyślałam, że wkłady zapachowe będą fajnie w nich wyglądały...
























Na dole - większa muszla...



















Na górze wydłubałam  otworek i wbiłam młotkiem ścinek jakiejś metalowej rurki. Akurat pasował do wysokiej świeczki. Trochę chyba pomyliłam kolejność przebiegu pracy, ale mam nadzieję, że mi wybaczycie... No, bo niedość, że  cały dzień ,,strugałam ten lichtarz", to jeszcze co chwilę cykałam fotki, żeby uwiarygodnić, że robiłam go od podstaw sama. Ale, że podczas dodawania zdjęć wyskakiwał mi jakiś komunikat o błędzie - szybko chciałam zakończyć prezentację z przebiegu tworzenia. No, bo jeszcze tego mi brakowało, żeby wszystko co powklejałam zniknęło?!
Praca miała być recyklingowa, no ale chyba moja też się kwalifikuję, bo zrobiłam przecież ten świecznik z samych odpadów?

A na zakończenie musiałam zrobić próbę, jak działa moje "ustrojstwo". Szkoda, że robiłam fotki w dzień,bo wieczorem zapewne byłyby bardziej urokliwe;)

                                   


A teraz niech się dzieje, co chce... Zgłaszam świecznik do Danusi na wyzwanie nr 5.


niedziela, 25 maja 2014

Muszę się pochwalić...

Nigdy nie miałam szczęścia, jeśli chodzi o jakieś wygrane. No, po prostu nie mam szczęścia i tyle. Ale tym razem, muszę się pochwalić, bo to pierwsza wygrana w moim życiu?! W maju przeglądając blog inspiracjemarty.blogspot.com ujrzałam przepiękny kwiat. I oczywiście konkurs; kto zgadnie, co to za CUDO? Byłam pewna, że jest to Amarylis. Niestety, nie... Kombinowałam na wszystkie sposoby, by odgadnąć, co to może być? Za siedemnastym razem, po rzuceniu do mnie przez Martę ,,koła ratunkowego" - czyli podpowiedzi, nad którą też musiałam się trochę ,,nagimnastykować" - przyszło mi do głowy, co to za CUDO, bo akurat niejednokrotnie zimą spożywałam ,,owego cudaka".
A tak wyglądało CUDO - czyli imbir, który wyrósł Marcie w doniczce. No niesamowite...




















W nagrodę otrzymałam przepiękną karteczkę z moim ulubionym, fioletowym bzem i mieszankę przypraw, składającej się z czternastu ziół. Dziękuję Martusiu...











Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...