niedziela, 30 sierpnia 2015

Nie ,,zbałamucę nieletniej gadziny”...



Chciałam szybko i dobrze. Ta moja szybkość, wychodzi mi czasami ,,bokiem” ... No, ale chociażby to świadczy o tym, że jestem prawdziwą kobietą;) No oczywiście, nie chodzi mi tu o wyrazy  ,,dobrze” i ,,szybko”.  Bo nie wiem, czy dobrze, ale na pewno szybko zrobiłam marchewkowe ,,dziwolągi” do drugiej zabawy DANUSI. A, że serników, torcików etc. za nic w świecie robić mi się nie chce, wzorem większości  zrobiłam marchewkowego raka, baletnicę i  jakiegoś ,,mena” kulturystę, czy coś innego... Nie potrafię tego nazwać po imieniu, ale na ,,bank” jest to facet, czego ukryć się nie da. A nazwę przypiszcie mu same;) Zresztą, nie da się ukryć, że rak też jest samcem... Moje marchewki po prostu miały przewagę chromosomów płci brzydkiej;)

Ale najważniejsze, że coś tam wymyśliłam... Co prawda, gdybym półmisek z wędlinką czy sałatką dla gości udekorowała marchewkowym ,,facetem” z ,,maczugą” – to goście zapewne nie wiedzieliby, jak się zabrać do ,,żarła”;) No i to jest doskonały sposób na to, jak pozbyć się niechcianych gości?! Ojej, nie bierzcie tego na serio, bo przecież żartuję... Gdyby nie ta zabawa Danusi - to nie udekorowałabym żadnej potrawy marchewkową ,,baletnicą”, czy ,,niezindyfikowanym  menem”?! No, mogłabym jeszcze udekorować ,,jadło” rakiem... Ale, ten bezwstydnik ma na wierzchu też to samo co ,,men” i powinien to ukryć?!

Kończę już tę swoją pisaninę, bo znowu zboczę na jakiś inny,,bałamutny” tor... A ile tych głupot siedzi mi w głowie, to aż strach pomyśleć?! Najwięcej  mam ich chyba z czasów dzieciństwa... Chociaż teraz też mam ich chyba za dużo... No dobrze, już kończę, bo kto będzie chciał czytać te moje bzdety”? Trochę ich za dużo, prawda? Dlatego tak mało komentarzy pod moimi postami. Ale wcale się tym nie przejmuję. Wolę mieć pięć osób, które stale i szczerze komentują, aniżeli pięćdziesiąt nieszczerych...  Zresztą, niedługo już będę z Wami, bo w listopadzie ,,uciekam” z Bloggera;)

A teraz pokażę Wam swoje marchewkowe ,,dzieła”. Dla mnie są trochę beznadziejne, ale musiałam ,,na biegu” coś ,,zmajstrować”... Może to i nie zjadliwe, ale po zdjęciowej sesji mój psina chętnie skonsumował włosy baletnicy;) No i  na wyzwanie Danusi wrzucę właśnie baletnicę, bo pozostałe dzieła są tylko dla Was;) Tak dla zabawy;) A teraz ,,dokarnię” żabkę Danusi.Wiem, że Stefania , czy jak jej tam wolałaby ,,mena” czy raka, ale przecież  nie ,,zbałamucę” nieletniej ,,gadzininy”?! 





















 
























A teraz prawidłowy baner prowadzący do warzywno-owocowej zabawy;) W moim przypadku, tylko warzywnej, bo żabcia musi trzymać talię ,,osy";)


 

piątek, 28 sierpnia 2015

Chyba nigdy nie zmądrzeję...



Przyznam szczerze, że tym razem nasza DANUSIA zaskoczyła mnie swoim pomysłem na nową zabawę, jak napastnik  zza ,,winkla”. Kolorki – owszem. A nawet bardzo chętnie, ale z ,,garami” jestem od pewnego czasu na bakier... Na bakier – to mało powiedziane. Najchętniej każdemu z nich zafundowałabym porządnego kopniaka?! Nie znaczy to, że nie potrafię gotować, przygotowywać różnych potraw, piec ciast etc. Potrafię i to bardzo dobrze. Ale, że przyrządzanie posiłków jest pasją mojej Mamy, więc po co mam się pchać na siłę do kuchni, prawda? Wolę robić to, czego efekt jest widoczny, trwały i cieszy wzrok. Czasami ją wyręczam, ale jestem wówczas zła jak cholera, bo to ,,syzyfowa praca”, a w efekcie – wiadomo co... No, na pewno ,,figurki z brązu” wzroku nie przyciągają i trwałe też nie są.

No więc, żeby zadowolić tę drugą ,,gadzinę” Danusi, będę musiała coś wymyślić... Jeszcze nie wiem co, ale wymyślę. Wracając do tematu sierpniowej zabawy, to ten brzoskwiniowy kolor jest nawet nie głupi, ale wymyślić coś mądrego, a raczej coś innego, żeby nie papugować innych – nie jest takie proste, jak mi się wydawało... Nie przepadam za tym kolorem, ale ,,poprzeczkę przeskoczyć” muszę. Niby nie muszę, ale chcę;) I ja też zaskoczę Danusię, bo nie będzie brzoskwiniowego świecznika – tratwy, ani kartki z dyndającymi pestkami  brzoskwini. Postanowiłam zrobić Stefanowi dziecko. Co, ja bredzę? Chciałam napisać, że postanowiłam narysować mu dziecko. I narysowałam pulchnego bobasa. Pokolorowałam świecowymi kredkami, żeby Stefan miał ,,poślizg” podczas połykania;) Ale ze mnie bestia... Rzucać dziecko żabie na pożarcie, to wyjątkowe okrucieństwo. Ale nie miałam wyjścia, a i pomysłu też mi brakowało...

Pokażę Wam dwa rysunki. Jeden z napisem, drugi bez i każdy na innym tle. Myślę, że moja praca spełnia wymogi, no bo kolor brzoskwiniowy przeważa, jest biel, ale gorzej z tymi szarościami... Nie ma ich i już? No, ale może jakoś przejdzie w ,,tłoku”... Jak nie, to też wyrzeźbię jakiegoś a’la brzoskwiniowego stwora... Nie przepadam za brzoskwiniami. W ogóle nie przepadam za żadnymi owocami, ale jak byłam małą dziewczynką wkładałam je pod bluzeczkę, żeby zobaczyć, jak będę kiedyś wyglądała, jako dorosła kobieta;) Ojej, znowu odbiegam od tematu i plotę głupoty... A miałam dzisiaj nie zasiadać do kompa, bo od południa ziewałam, jak ,,śpiąca królewna”. A tu raptem dopadła mnie wena na rysowanie i pisanie?! Czy ja zawsze muszę odbiegać swoimi pomysłami od zachowania normalnych ludzi? Czy muszę bazgrać nocami, siedzieć przed kompem do rana i latać po internetowych stronach, jak ,,głupi z gruchawką”? Chyba już nigdy nie zmądrzeję...

A teraz pokażę Wam swojego bobaska;)






                                                                                                      
Rysunek zgłaszam na sierpniową zabawę zabawę u Danusi;)


                                                                                                       



















Do końca sierpnia zostało jeszcze kilka dni, więc spróbuję swoich zdolności artystyczno – kulinarnych, żeby dokarmić koleżankę Stefana. Ta to przynajmniej będzie zdrowo karmiona... Sama jestem ciekawa,  co uda mi się zrobić... Miałam zamiar wskoczyć do ,,kulinarnej” sąsiadki, żeby podejrzeć czy przypadkiem nie ma jakiegoś udekorowanego półmiska, ale nie będę przecież buszowała z aparatem w czyjejś lodówce? No i przecież to ma być moje ,,wiekopomne” dzieło... Także niebawem się pojawię z czymś, co jest i dekoracyjne, i zjadliwe;) Chyba już mam pomysł, ale musicie jeszcze parę dni wytrzymać;) No, chyba że jutro dopadnie mnie wena? Także do zobaczenia niebawem;) No i tak się rozpisałam, że powinnam Wam teraz powiedzieć ,,dzień dobry";) W takim razie przesyłam Wam pozdrowienia i bardzo dziękuję wszystkim tym, którzy odwiedzają mojego bloga i zostawiają pod moimi postami przemiłe komentarze;) Dziękuję!












Pomyliły mi się chyba banerki, więc skoro zostało mi jeszcze miejsce - wstawiłam drugi. To właśnie chyba TEN powinien być umieszczony w moim dzisiejszym poście... No i jest, więc o co chodzi? A co mi szkodzi zamieścić sobie dwa...Od przybytku przecież głowa nie boli, a następnym razem już nie będę przeskakiwała ze swojego bloga do bloga Danusi, bo będę miała banerek u siebie;) Widzisz Danusiu, jak Cię reklamuję? Dubeltowo;)




  





czwartek, 27 sierpnia 2015

Skromność i prostota



Dzisiejszy post będzie naprawdę krótki, bo chciałam Wam tylko pokazać ślubną karteczkę, którą zrobiłam dla nowożeńców ceniących sobie  skromność i oryginalność. No i chyba udało mi się... Jak myślicie? Karteczka jest skromna, kolory delikatne... Jakość zdjęć tym razem odbiega od normy, ale nic na to nie poradzę...






















Przy okazji karteczkę zgłaszam na trzy wyzwania:



  














































poniedziałek, 24 sierpnia 2015

,,Jużem jezd nazad”



Sierpień – taki piękny miesiąc, dni upalne, wieczory ciepłe... A ja ,,dałam ciała”?! To chyba nie dziwne...  No, ale niedosłownie rzecz jasna, bo aż taka ,,rozdawajka” to nie jestem;) Mam na myśli zaniedbanie bloga... Jak zobaczyłam dzisiaj , kiedy napisałam ostatniego posta, to aż mi dech w piersiach zaparło?! Takiej przerwy chyba jeszcze nigdy nie miałam... Dwadzieścia pięć dni?! No, ale przecież lato...  Najczęściej to czas odpoczynku. Co prawda, nie dla wszystkich, ale dla mnie w tym roku – to wyjątkowy czas leniuchowania... Aż mi wstyd...
.
No, może nie tak do końca, bo zawsze w słoneczne dni  chciało mi się rano spać i w ogóle byłam nie do życia, a tym razem podczas tych cholernych upałów, miałam tyle werwy, że porobiłam generalne porządki w domu. To, aż dziwne?! Bo najbardziej ,,żywiołowa” byłam zawsze podczas deszczowej pogody? Być może , to za sprawą... Ale, o tym innym razem. Ale zdziwiło mnie jedno, że po publikacji ostatniego posta, czyli 30 lipca – stopniowo spadał wynik wyświetleń na moje stronie. Niemalże do zera, a wczorajsza statystyka pokazała grubo ponad sto wyświetleń? Ciekawe, prawda?  No tysiąca , czy dwóch nie oczekuję, bo na to trzeba zapracować, ale ja i tak jestem zadowolona z tej liczby;)

A tak szczerze mówiąc, to mój blog w ogóle mi się nie podoba. Ani tytuł, ani moje prace, ani szablon, który wciąż zmieniam, bo jeden mi się nudzi... Fakt, że sporo rzeczy nie potrafię zrobić... Bo chciałabym np. zrobić znak wodny na zdjęciach, ale za cholerę nie mogę? Chciałabym dodać ikonki społecznościowe i też mi się nie udaje... Nie wspominając o szablonie, który bardzo chciałabym zmienić, ale też mi to nie wychodzi... Ech... Szkoda słów. Tyle naprowadzających stron już przejrzałam i nie potrafię... A zresztą, ostatnio nic mi nie wychodzi... Wszędzie ,,mam pod górkę”... Zawsze tak miałam... Do szkoły też.

No i jak zwykle rozpisałam się nie na temat. Jak macie dosyć  mojej ,,paplaniny” to piszcie, proszę... Będę streszczała się do minimum;) I dzisiaj właśnie chcę Wam pokazać moje dzieło, nad którym właśnie skupiłam się do ,,minimum” ... Tak bezwiednie namalowałam jakąś tam ,,damessę” w ,,kapelutku... Wiem, że nie jest to udana praca, ale pierwszy raz w życiu malowałam kawą, której akurat nie piję, ale chciałam Wam pokazać to, co udało mi się zrobić... Jeśli mam być szczera, to nie miałam zamiaru pokazywać tej pracy, bo według mnie jest do ,,luftu”, ale przecież nie wypadało mi  wrzucić posta bez ,,dzieła”... Zrobiłam dwie fotki bez oprawy. Pierwsza jest posrebrzana, do trzeciej przyłożona jest tylko stara ramka, żeby sprawdzić jaki będzie efekt...

Zaznaczam po raz drugi, że tą ,,kawową” techniką jeszcze nigdy niczego nie robiłam, więc wybaczcie mi  to ,,nieudactwo”... I żeby Was na zakończenie trochę rozbawić, dodam dowcip, którego zakończenie idealnie pasuje do tytułu mojego posta;) Dlatego wzięłam właśnie go właśnie z tego dowcipu , bo bardzo mi tu dzisiaj pasował;)

,,Chłopak z miasta ożenił się z dziewczyną ze wsi. Wstydził się jej gwarowej mowy, więc wysłał ją na kurs językowy do Oksfordu. Po roku żona wraca i woła: - Hello, baby! Chłopak ucieszył się, że sąsiedzi usłyszą, jak ona ładnie mówi. A dziewczyna woła dalej: - Hello, baby! Jużem jezd nazad!!!

Nie byłam w Okswordzie, ale za to ,,jużem jezd nazad”! I nie będę robiła sobie takich długich przerw, bo mam naprawdę zbyt dużo zaległości. Zarówno na swoim blogu, jak  na Waszych. Sama już nie wiem, kiedy je nadrobię, ale czego się nie robi dla takich wspaniałych ,,kumpeli”;) Co prawda, na razie wirtualnych, ale może kiedyś wymyślimy jakiś ,,sabat”? Co Wy na to? 


Obraz kobiety



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...