sobota, 30 maja 2015

Chcę dobrze, a robię odwrotnie...



Człowiek jednak uzależnia się od komputera. A raczej od bloga, bo dziewięć dni nie było mnie, a wydaje mi się, że znacznie dłużej? A wszystko przez awarię, która zablokowała mi dostęp do internetu. A zgłoszeń o awarii dokonałam chyba więcej, aniżeli postów na blogu?! A co? Nie mogę? Przecież płacę za usługę, a nie za komunikat typu: ,, Brak połączenia z serwerem” ... Płacę i wymagam, więc konsultanci sieci Orange mieli chyba mnie dosyć... Tym bardziej, że oprócz ,,zawracania gitary” co godzina, domagałam się też rekompensaty za brak dostępu do internetu. No i coś tam mają podobno ,,wykombinować”, żeby ,,zrehabilitować” się, bo przecież zawsze mogę zmienić usługodawcę...

No i wczoraj pojawił się młodzieniec, który pogrzebał tu i ówdzie tzn. w ,gniazdkach”, ale pewnie nie w tych co trzeba i nic z tego nie wyszło... Albo za młody, albo mój ,,bodyguard” rasy york go wystraszył, także ani monter, ani ja zadowolenia nie doznaliśmy;);):) Dzisiaj rano pojawił się z drugim fachowcem, który zamiast mu pomóc, rozglądał się po wszystkich kątach, jakby chciał coś ,,zajumać”? No tak mu łepetyna latała dookoła, jakby była osadzona na patyku?! Starałam się odwrócić jego uwagę na coś innego, ,,trajkotałam” jak najęta, ale jego wzrok biegał tylko i wyłącznie po półkach mojego syna... Rozumiem, że klasyka jest interesująca, ale wydaje mi się, że miał bliżej siebie ciekawszy ,,gatunek” klasyki... Ale ,,jeleń” zawsze pozostanie jeleniem ;) A ,,ciachem” nie był, także mała strata;) Najważniejsze było dla mnie, żeby ten cholerny internet wreszcie działał?! No i zadziałał, co chyba widać...

Boże, czy ja zawsze muszę pisać nie na temat? No tak zbaczać z toru – to już jest skandaliczne... Chcę dobrze, a robię odwrotnie... Ale, co ja zrobię, że mój język jest taki ,,rozhuśtany”? Nie dość, że podobno dużo gadam, to i tyle samo piszę, o ile nie więcej?! Ale najwyżej czytajcie ,,po łebkach” to, co napiszę, to przynajmniej pominiecie moje często głupie myśli... No, ale na chwilę jeszcze wrócę do awarii internetu, bo dzięki temu mogłam ,,oddać się" moim pasjom;) Pewnie już myślałyście, że wielbicielowi klasyki? Nie, nie... Ja jestem wyjątkowym i nieosiągalnym gatunkiem ,,klasycznym”;)  Zrobiłam dużo różnych prac, które pokażę Wam innym razem, bo zmieniłam telefon i ten ,,bubel” za nic nie chce skonfigurować się z moim kompem?! Co za ,,dziadostwa” teraz produkują... Z poprzednim nie miałam problemu, a jeszcze robiłam nim fantastyczne fotki?! A może to jest na zasadzie ,,trochę techniki i człowiek się gubi”? Być może... Ale ja ,,rozgryzę” wszystko. I brak synchronizacji też;)

W takim razie pokażę Wam to, co niedawno dostałam od naszej blogowej koleżanki, czyli Martusi;) Pięknego, ręcznie robionego słonika, cudowne wstążeczki w kropeczki i jednokolorowe koroneczki, słodkości, które już zjadłam, dlatego nie ma ich na fotkah, brokacik, coś do ozdabiania (czego nazwy nie znam), ale na szczęście nie zjadłam i to co najbardziej mnie urzekło... A mianowicie długopis z tytułem mojego bloga;) Martuniu, bardzo Ci dziękuję;) Zrobiłaś mi tymi upominkami tak miłą niespodziankę, że po prostu brakuje mi słów, by wyrazić swoją radość;) Nie mogłam nie pochwalić się, bo robię to zawsze, kiedy niespodziewanie przychodzą do mnie upominki od Was;)


















I na zakończenie, bardzo dziękuję nowym koleżankom za odwiedziny i miłe komentarze;) Jutro do Was zajrzę, bo dzisiaj nie dam rady nadrobić tylu zaległości...  No i jeszcze pokażę Wam fotki butelki, którą pomalowałam ręcznie. 

























W rzeczywistości wygląda ładniej, ale zawsze lepiej zwalić winę na kiepski aparat w telefonie, prawda? A dobry aparat, niech sobie dalej ,,odpoczywa” w szufladzie, bo przecież nieporęczny pomimo że mały, ale w damskiej torebce zabiera zbyt dużo miejsca;) Ale za to telefon musi się zmieścić wszędzie;)




środa, 20 maja 2015

Nie ma kiecki, jest szkatułka



Wyzwanie DANUSI mi w tym miesiącu bardzo przypadło mi do gustu, bo akurat poszukuję w tym kolorze sukienki na wesele. Lubię kolor ecru. W ubiorach, w wystroju wnętrz etc. Pomyślicie zapewne ,, po czarnym, chociaż  jeden kolor lubi”. No, bo rzeczywiście tak jest. Chociaż nie do końca, bo w zasadzie lubię wszystkie kolory, ale jeśli chodzi o ubiór, to jestem zwolenniczką czarnego. Nie dlatego, że wyszczupla... Przy wadze 48 kg też lubiłam ten kolor, a tym bardziej teraz, kiedy wskaźnik wagi wyraźnie szwankuje;) A już odradzam ważenie się na elektronicznej;) Te to dopiero dodają ,,kilosów”?!

No i właśnie dzisiaj znowu biegałam z tą nieszczęsną kiecką. Nie wiem, kto je wymyślił, ale ja ich po prostu nie ,,trawię”. Kiecek rzecz jasna. Oczywiście poszukiwałam jakiejś tam ,,fru-fru” w tym kolorze, ale odruchowo sięgałam po czarne?! I znowu nie kupiłam... Nie wiem, czy ja jestem taka wybredna, czy projektanci mody pomylili się z powołaniem? Jak nie dekolt typu ,,pośladki z przodu”, to jakieś zakładki z tyłu, takie że wyglądałam jakbym miała założone przynajmniej ze trzy pampersy?! Toż to tramwaj mógłby mieć niezłą ,,zajezdnię”?! No, ale nie będę pisała już o kieckach, bo i tak śnią mi się po nocach... I to takie brzydkie, że boję się o swoją kołderkę, którą mogę zjeść ze strachu;););)

Przechodzę więc do rzeczy. W kolorze ecru zrobiłam szkatułkę. Nawet kwiatuszki w tych odcieniach. Co prawda zdjęcia je mocno przyciemniły, ale zapewniam, że w rzeczywistości są dużo jaśniejsze. Wcześniej, tym kolorem pomalowałam butelkę, ale że kwiatki, które ręcznie na niej malowałam wyszły w innych odcieniach – zmieniłam pracę, żeby Stefan nie musiał zażywać Ranigastu;) A jeszcze pewnie musiałby się dzielić z Danusią, więc sobie odpuściłam:)

No i co tu jeszcze Wam napisać? Najchętniej zrobiłabym z tego bloga pamiętnik i codziennie dodawała wpisy, ale wówczas to Wam potrzebne byłyby pampersy;) A, już wiem. Przecież muszę jeszcze odpowiedzieć na pytanie organizatorki zabawy,  jakie widzę plusy i minusy tych wyzwań? Zacznę od minusów, to Danutka czytając zapomni, co ja tu nabazgrałam i skoncentruje się na plusach;) 

Hm... Minusy... No nie będę czepiała się, jak ,,rzep psiego ogona” i nie będę wymyślała nie wiadomo czego, bo minusów nie widzę?! No gdybym bardzo się uparła, to mogłabym coś wynaleźć, ale tu naprawdę nie ma się do czego ,,przypiąć”?! Ja widzę tylko same plusy i już.  Bo mnie ta zabawa pobudza do tworzenia, poznaję nowe fajne i nie fajne osóbki, ale za to obdarzone różnymi talentami. Przecież nie muszę wszystkich od razu kochać? Bo za co? Za to że ktoś na ,,odpierdziel” napisze mi ,,super praca”? Chociaż przyznam szczerze, że 99 procent  osób bardzo lubię;) Pomimo, że ostatnio mam po kilka komentarzy... Ale wolę mniej i szczerych, aniżeli więcej ,,cukrujących dla picu”;) A moja intuicja jest niezawodna... 

Oj, jak zwykle zbaczam z toru. No, ale tak samo, jak lubię dużo mówić, tak samo lubię dużo pisać. No to teraz pokażę Wam drewnianą szkatułkę w kolorze ecru, którą ozdobiłam różyczkami z zimnej porcelany. Oczywiście to, co wystaje za szkatułki, to nie różaniec, bo ja jeszcze nie w tym ,,wieku”... To  tylko korale;) Tak dla pokazania, do czego może służyć moja szkatułka;) Oczywiście, można ją przeznaczyć na inny cel, ale to już do uznania;) W górnym rogu miał być napis, ale planowałam inny kolor, więc nie chciałam go na razie dodawać, bo chciałam zachować zasady kolorystycznej zabawy;)







niedziela, 17 maja 2015

Ja też z tego ,,miotu"...



Pobawiłam się trochę w Art- Piaskownicy, ale moje prace widocznie projektantkom się nie spodobały. No, bo nie karteczkowe i już. A przecież, żeby przyciągnąć do siebie tłumy – można byłoby chociażby dać pochwałę... Niekoniecznie mnie, ale i innym uczestniczkom, bo jak zauważyłam – frekwencja tam podobna, jak ostatnio u mnie... Może tam też, jak w polityce liczą się ,,więzy krwi"? A więc, zabieram swoje ,,zabawki” i  idę na ,,własne podwórko”. No, w końcu jestem sobą, no nie?

Będę bawiła się teraz  we własnej piaskownicy;) No i jeszcze w Danutkowej, bo przynajmniej człowieka pochwali, a dokarmianie Stefka sprawia mi ogromną frajdę;) Także Danusia ma powód do dumy, bo przebiła Art-Piaskownicę;) Brawo!!!! Z czasem może i ja stworzę sobie własną piaskownicę, ale na razie nie mam na to, ani chęci, ani czasu. Chociaż...Pomysłów ma wiele, ale ,,papugować” nie będę,więc czekam na rozkwit. Nie swój oczywiście, lecz wyobraźni;)

Nie wiem, czy dziewczątka, które wygrały w moim pierwszym Candy były zadowolone z upominków... Co prawda wyrażały zadowolenie, ale moim zdaniem  - nie były to prezenty, które chciałam dla nich zrobić... No, bo akurat miałam mnóstwo różnorodnych problemów i zupełnie brakowało mi pomysłów... Myślę, że następnym razem ,,zrehabilituję” się im, tak zupełnie bez okazji;) Adresy są już w moim posiadaniu, a niespodzianki są chyba milej widziane;)

No, ale właśnie dzisiaj chciałam pokazać nagrody pocieszenia, które już dawno otrzymała Hania i Beatka, które po Danusi zajęły w moim Candy dwa drugorzędne miejsca. Danusia już pokazała, co dostała, a teraz ja chcę pokazać swoje fotki. Drobiażdżki, które wysłałam Hani i Beatce różnią się tylko kolorami, bo musiałam urozmaicić swoje prace. To, co otrzymała Danusia już pokazywałam. A więc dzisiaj pokażę to, co otrzymały inne wspaniałe blogerki;)

Co prawda, miałam dzisiaj pokazać pracę na wyzwanie Danusi, ale nie wiem, czy jeszcze jej nie zmienię... No i co ja zrobię, że lubię wszystko zmieniać? Począwszy od domu, samochodu, a kończywszy na mężach;););) Lubię zmiany... Nie zamiany broń Boże?! Nie zrozumcie mnie źle, bo wreszcie wyjdę na straszną rozpustnicę?! A ze mnie przecież taki ,,aniołek”... A, że trochę zdiablony, to już absolutnie nie moja wina;) Zawsze najlepiej zwalać winę na ,,pierwszych rodziców”, prawda?  No, ale ja przecież też z tego ,,miotu”...

Oj, bo znowu się rozpiszę, a poruszony przeze mnie temat nie ma końca, także kończę swoje ,,bzdety”, bo wreszcie nie pokażę Wam fotek naggród pocieszenia, które wysłałam Hani i Beatce;) Do ,,zobaczyska”!

 Różowe ,,Pocieszajki" Hani

                                         





































Fioletowe ,,Pocieszajki" Beatki
                                                                               



















Trzy świeczniki ,, tratwy", które otrzymały: Beatka, Danusia i Hania

















                                                                                                         

niedziela, 10 maja 2015

Kajak bez wiosła



W poprzednim poście było mało tekstu. Nie wiem, czy dzisiaj będzie więcej, bo nie mam natchnienia na pisanie... Jakoś rozleniwia mnie ta deszczowa aura. Najchętniej bym tylko spała.  No, ale za to twórcza wena mnie nie opuszcza i oprócz łódeczki, którą dzisiaj Wan pokażę, zrobiłam też pracę na majowe, kolorystyczne wyzwanie u Danusi, ale o tym w następnym poście.

Ponieważ moje świeczniki, które robię z papierowej wikliny nazywane są nie wiem, czy żartobliwie czy złośliwie,,tratwą”, to dzisiaj dla odmiany, na przekór będzie łódka, czy jak kto woli kajak. Ale bez wiosła, bo ze złości połamałam je na kolanie;) I jest to oczywiście świecznik, który zrobiłam na kolejne, kolorystyczne  wyzwanie w Art - Piaskownicy. Mają być cztery kolory. Czarny, biały, żółty i brązowy.

Muszę przyznać, że z tą mieszanką miałam problem, bo naprawdę nie wiedziałam, co wymyślić? Ale akurat trafił mi się kawałek drewna o kształcie łódki. Pomalowałam go na czarno, a we wgłębienie wkleiłam półóweczkę rolki po ,,toaleciaku” też pomalowaną na czarno. Nie, nie to nie komin Batorego, tylko miejsce na świeczkę;) Ozdobiłam ,,komin" kwiatuszkami z zimnej porcelany i koralikami.

Wymagane kolory są, a więc pracę wysyłam do Art – Piaskownicy. A zanim to zrobię, pokażę Wam jej fotki. I jak? Może być? Tylko w ocenie bez skojarzeń proszę, bo zabiorę zabawki i pójdę bawić się na inne ,,podwórko”;) A skoro stać nie było na połamanie wiosła, to na ,,przeprowadzkę” tym bardziej;) Ciekawa jestem, czy byście za mną tęskniły... Niejedna z Was pewnie myśli sobie ,, A idź w cholerę, będzie spokój”. Mam rację?
A teraz pokażę Wam te fotki ,,Batorego”... No i pozdrawiam Was cieplutko;)




















Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...